Poznajcie Paulinę i Patrycję, dwie mamy z Kalna, które wychowują wspólnie trójkę dzieci – piętnastoletnią Anię, dwunastoletnią Nadzieję i malutkiego, siedmiomiesięcznego Vincenta.
Dziewczyny urodziły się i mieszkały w jednej miejscowości, zaledwie 3 kilometry od siebie, ale nie poznały się ani w dzieciństwie, ani w okresie dorastania. Ich związek zaczął się, kiedy obie były już dorosłe, od przyjaźni. Miłość, która przyszła z czasem, była dla obu zaskoczeniem. Patrycja jest biologiczną mamą Ani i Nadziei, a Paulina – Vincenta. Starsze dzieci urodziły się ze związku Patrycji z jej byłym mężem – amerykańskim żołnierzem, z którym Patrycja sprawuje nad nimi opiekę naprzemienną, i z którym rodzinę, w tym Paulinę, łączą przyjazne, serdeczne więzi.
Cała rodzina mieszka we wsi Kalno w gminie Żarów (w okolicach Wrocławia). Udało im się spełnić marzenie o mieszkaniu z ogródkiem, takim, w którym cała pięcioosobowa rodzina może się swobodnie zmieścić. Kalno jest małą miejscowością, w której wszyscy się znają. Stereotypowo więc można by się spodziewać nieprzyjaznych reakcji, tymczasem, jak opowiadają:
W naszej gminie jest akcja „paka dla niemowlaka”, która odbywa się z pompą u burmistrza na cześć każdego nowonarodzonego mieszkańca gminy. Do lokalnej gazety i na FB gminy trafiają zdjęcia – poprosiłyśmy o podpisanie nas „Vincent z mamami” i tak też się stało. Zdarzyło się kilka nieprzyjemnych komentarzy, ale na każdy hejterski wpis przypadało 10 pozytywnych głosów od osób, których nawet nie znamy!
To chyba znaczy, wbrew temu, co mówią politycy, że społeczeństwo JEST gotowe?
Jak mówią, to starsze córki Patrycji i Pauliny, Ania i Nadzieja, były motorem pełnego wyautowania się rodziny, pełnego wyjścia z szafy razem całej piątki, bez półśrodków. To one naciskały, by nie udawać, że Paulina jest ich ciocią, czy koleżanką mamy – bo jest, po prostu, ich drugą mamą. Odwaga dzieci ośmieliła parę. Oczywiście, był to proces. Teraz już swobodnie mówią, także w szkole: „mam dwie mamy, brata i tatę”.
Niestety, życie w Polsce, która nie widzi tęczowych rodzin, wiąże się z lękiem i koniecznością rozmawiania o tym, co by było, gdyby… Dla starszych córek jest oczywiste, że jeśli coś złego stałoby się Patrycji – zostają z Pauliną i Vincentem, bo przecież są rodziną! Mimo, że polskie prawo w ogóle im tego nie gwarantuje. To oznacza strach, na szczęście niwelowany przez postawę byłego męża Patrycji, który w pełni akceptuje je jako rodzinę. Jednak największym lękiem rodziny jest to, co będzie, gdyby coś stało się Paulinie, która jedyną opiekunką prawną Vincenta. Para stara się zabezpieczyć przed taką ewentualnością testamentem i odpowiednimi dokumentami, które być może – tylko “być może” – będą dla ewentualnego sądu argumentem za tym, aby w razie nieszczęścia Vincent mógł pozostać ze swoją mamą Patrycją. Ale pewności nie ma żadnej, co oznacza stały, ukryty, spychany na bok, ale jednak – strach.
Vincent będzie mógł powiedzieć podobnie: “mam dwie mamy i dwie siostry”. Nadzieja po urodzeniu się Vincenta dzielnie odpierała argumenty niektórych dorosłych, że to nie jest jej brat. „To jest mój brat!” powtarzała wielokrotnie wszystkim, którzy próbowali podważać jej więzi rodzinne.
Vincent urodził się dzięki inseminacji nasieniem anonimowego dawcy, którego para znalazła w internecie, i który zgodził się je wesprzeć nieodpłatnie i pozostać anonimowy. W akcie urodzenia Vincenta, w rubryce “ojciec”, Paulina wpisała imię “Patrycjo” – wystarczy jedna maleńka zmiana i mamy drugiego rodzica, czyli Patrycję. Po konsultacji ze starszymi córkami, Patrycja zmieniła nazwisko na nazwisko Pauliny i Vincenta. Tak, aby jak najbardziej zbliżyć się do bycia, także “na papierze” – rodziną.
Patrycja i Paulina są małżeństwem – pobrały się w Edynburgu (Szkocja) w 2020 roku. Oświadczyny były podwójne – najpierw oświadczyła się Paulina, potem Patrycja. Jeśli chodzi o ich rodziny – rodzice Pauliny mieszkają 300 metrów od nich. Podczas pierwszych wspólnych świąt po ślubie tata Pauliny złożył im piękne życzenia – serdeczne, pełne miłości i uznania dla ich nowej rodziny. To przyniosło im ulgę i radość, bo relacje z resztą. Przyniosło im to pewną ulgę i radość – relacje z resztą rodziny Pauliny są niestety napięte, zarówno z mamą, jak i z częścią rodzeństwa Pauliny. Szczęśliwie, rodzina Patrycji jest bardziej otwarta – jej ojciec przywitał nową partnerkę/ żonę swojej córki kwiatami.
Ich plany na przyszłość są zależne od sytuacji społeczno-politycznej w Polsce.
Jeśli wszystko pójdzie w dobrym kierunku, będziemy się czuły bezpieczne, to zostaniemy w Polsce. Jeśli nie – to przyszłość pokaże, ale rozważamy ewentualny wyjazd do USA i dołączenie do najstarszej córki Ani, która teraz się tam uczy. Jednak nie chcemy porzucać naszego spełnionego marzenia o spokojnym życiu razem w naszym miasteczku.
Oczywiście, są sytuacje w życiu codziennym, kiedy dopadają je absurdy bycia niewidzialną rodziną i niewidzialnymi rodzicami. Paulina nie może, jak inni rodzice, pójść na zebranie w szkole Nadziei, musi mieć notarialne upoważnienie. Na zebranie do szkoły może przyjść babcia, może przyjść ciocia, ale nie może przyjść druga mama, która mieszka z dziećmi, odrabia z nimi lekcje, po prostu z nimi żyje. To się może wydawać niewielką niedogodnością, którą da się rozwiązać, ale… pomnóżmy to razy 100. Sto teczek dodatkowych papierów, 100 przypadków niewidzialności, 100 upokorzeń, 100 niesprawiedliwości.
A to miłość definiuje rodzinę. Miłość to rodzina, rodzina to miłość.
Materiały powstały w ramach kampanii "Zorientowani na rodzinę" sfinansowanej ze środków Fundacji Ogólnopolski Strajk Kobiet.
Opracowanie: Agata Korycka, foto: Tomasz Pietrzyk